Umowne terminy zawite na tle kontraktów budowlanych

Sylwia Zielezińska i Jakub Nowacki-Wiktor (zespół prawa budowlanego i prawa zamówień publicznych) w najnowszym numerze kwartalnika Prawo budowlane rozważają, jak wyrok Sądu Najwyższego wpłynął na praktykę kontraktową. Treść artykułu udostępniamy poniżej. 

Wyrok Sądu Najwyższego z 23 marca 2017 r., V CSK 449/16 stanowił jedno z ważniejszych na przestrzeni ostatnich lat rozstrzygnięć kształtujących zasady rozliczania roszczeń generalnych wykonawców związanych z realizacją prac budowlanych w zakresie innym niż przewidziany pierwotną umową. Zapadł on na kanwie sprawy, w ramach której generalny wykonawca dochodził od inwestora zapłaty wynagrodzenia z tytułu wykonania robót dodatkowych w ramach umowy o roboty budowlane opartej o warunki kontraktowe FIDIC dla robót budowlanych projektowanych przez zamawiającego edycja z 1999 r., czyli tzw. czerwoną książkę FIDIC.

Jedną z osi sporu stanowiła możliwość żądania przez generalnego wykonawcę zapłaty za wykonane roboty dodatkowe w sytuacji, w której generalny wykonawca nie dotrzymał formalności w zakresie określonych w umowie terminów zawitych dla zgłaszania roszczeń. Wpływ omawianego wyroku nie ogranicza się wyłącznie do kwestii roszczeń generalnych wykonawców związanych z rozliczaniem robót dodatkowych, niemniej dla zwiększenia przejrzystości wywodu pozostałe rodzaje roszczeń pozostają poza zakresem tego artykułu.

Procedury umowne a praktyka budowlana

W swojej typowej postaci, umowny termin zawity to postanowienie umowne nakładające na jedną ze stron określony obowiązek (np. obowiązek uzyskania pisemnej zgody inwestora na wykonanie prac dodatkowych) w określonym czasie (np. przed rozpoczęciem wykonywania tych prac) pod określonym rygorem (np. pod rygorem utraty możliwości dochodzenia wynagrodzenia za te roboty). Terminy te zastrzegane są najczęściej na korzyść inwestora i w swoim założeniu służyć mają ochronie inwestora przed „samowolnym” realizowaniem przez generalnego wykonawcę umowy w sposób generujący dodatkowe koszty, których zwrotu generalny wykonawca dochodzi od inwestora. W praktyce, w trakcie realizacji robót budowlanych bardzo często dochodzi również do sytuacji odwrotnych, gdy inwestor poleca generalnemu wykonawcy, aby ten pilnie wykonał roboty dodatkowe lub zamienne bez zachowania wynikającej z umowy procedury autoryzującej tego rodzaju dodatkowe koszty. Nie bez znaczenia pozostaje w tym zakresie występująca często niechęć kadry realizującej umowę, w szczególności inżynierów, do (w ich ocenie) zbyt obszernych i sformalizowanych postanowień umów o roboty budowlane, które bywają postrzegane przez te osoby jako oderwane od realiów panujących na budowie. Treść umów o roboty budowlane ustalają bowiem najczęściej prawnicy, a realizują przede wszystkim inżynierowie.

W tego rodzaju sytuacjach osoby decyzyjne po stronie generalnego wykonawcy stają przed trudnym wyborem. Z jednej strony, odmawiając wykonania robót dodatkowych z powodu braku uprzedniej akceptacji inwestora w ramach procedury określonej w umowie, generalny wykonawca naraża się na nadszarpnięcie ważnych w trakcie realizacji inwestycji relacji interpersonalnych z inwestorem oraz utratę możliwości uzyskania dodatkowego zysku na kontrakcie. Z drugiej strony, zrealizowanie przez generalnego wykonawcę prac z pominięciem sprecyzowanej w umowie procedury akceptacyjnej może spowodować, że inwestor nigdy nie dokona formalnej akceptacji i odmówi jakiejkolwiek płatności za wykonane dodatkowo prace. W praktyce względy biznesowe często przeważają, roboty wykonywane są bez zgodnej z brzmieniem umowy akceptacji inwestora, co powoduje, że nieuniknione jest w części tego rodzaju sytuacji powstanie na tym tle sporu znajdującego finał dopiero przed sądem.

Przed ogłoszeniem wspomnianego wyżej wyroku tematyka zastrzegania umownych terminów zawitych budziła liczne wątpliwości związane z dopuszczalnością i skutecznością stosowania tego rodzaju konstrukcji w polskim reżimie prawnym. Sam wzorzec umowny oparty o warunki FIDIC, który konstrukcję umownego terminu zawitego upowszechnił w branży budowlanej i który stanowił podstawę omawianego wyroku nie wywodzi się z prawa polskiego. Stanowi on tłumaczenie wzoru przygotowanego przez istniejącą od ponad stu lat organizację międzynarodową z siedzibą w Szwajcarii. W judykaturze kształtowały się początkowo dwie główne linie orzecznicze – jedna z nich dopuszczała skuteczność zastrzegania przez strony umownych terminów zawitych, druga natomiast traktowała umowne terminy zawite jako niedopuszczalne z uwagi na ustawowy zakaz skracania i wydłużania biegu terminu przedawnienia roszczeń w drodze umowy. Wydawać by się mogło, że pomiędzy tymi dwoma skrajnymi stanowiskami trudno jest znaleźć miejsce na jakiekolwiek rozwiązanie pośrednie. Sąd Najwyższy rozwiązanie takie jednak znalazł.

Warstwowy charakter wyroku SN

Rozstrzygając kwestię skuteczności i dopuszczalności zastrzegania umownych terminów zawitych w wyroku z 23 marca 2017 r. Sąd Najwyższy opowiedział się za stanowiskiem akceptującym co do zasady tę konstrukcję w polskim porządku prawnym. Posługując się analogią piłkarską – wynik do przerwy – 0:1 dla inwestorów. Jednocześnie jednak Sąd Najwyższy uznał, że co prawda w tej konkretnej sprawie klauzula 20.1 FIDIC ogranicza terminem zawitym możliwość dochodzenia przez generalnego wykonawcę roszczeń w oparciu o postanowienia umowne, ale jednak z jej brzmienia nie wynika, aby ograniczenie to obejmowało inne podstawy prawne wynikające z powszechnie obowiązujących przepisów, takich jak na przykład bezpodstawne wzbogacenie. Wynik w drugiej połowie – 2:1 dla generalnych wykonawców. Innymi słowy, w ocenie Sądu Najwyższego tryb dochodzenia wynagrodzenia za roboty dodatkowe w ramach wzorca umownego FIDIC nie wyłącza przepisów powszechnie obowiązujących, ale funkcjonuje “obok” tych przepisów. Wyrok na pierwszy rzut oka salomonowy – z jednej strony Sąd Najwyższy co do zasady nie wykluczył możliwości stosowania przez przedsiębiorców kontrowersyjnej, ale relatywnie popularnej konstrukcji prawnej (umownych terminów zawitych), z drugiej zaś zapobiegł wystąpieniu sytuacji, w której przeszkody formalne pozwoliłyby w tej konkretnej sprawie jednej ze stron “niesprawiedliwie” wzbogacić się kosztem drugiej.

Wśród generalnych wykonawców wyrok ten został odebrany jako pyrrusowe zwycięstwo inwestorów – czyli de facto, jako ich porażka. W praktyce podstawa prawna uzyskania zapłaty od inwestora, np. z tytułu wykonanych robót dodatkowych, nie ma znaczenia dla określenia wyniku finansowego na kontrakcie. Wyrok ten wpłynął nie tylko na trwające latami procesy sądowe, ale również niemal od razu na układ sił na budowie pomiędzy generalnymi wykonawcami oraz inwestorami. Generalni wykonawcy realizujący będące w toku prace budowlane zyskali relatywnie silny argument za tym, że nawet jeżeli inwestor będzie “zasłaniał się” rygorystycznymi postanowieniami umownymi, niedopilnowanie formalności przez generalnego wykonawcę nie zamknie mu definitywnie drogi do uzyskania dodatkowego wynagrodzenia na drodze sądowej. W efekcie upowszechniła się wśród generalnych wykonawców “uproszczona” wizja tego wyroku, jako wyroku umożliwiającego skuteczne dochodzenie przez generalnych wykonawców roszczeń za roboty dodatkowe nawet w sytuacji niedopełnienia wynikających z umowy wymogów formalnych. Ta “uproszczona” wizja omawianego wyroku nie jest per se nieprawdą, ale nie uwzględnia ona w wystarczającym stopniu jednego bardzo istotnego czynnika. Jest nim bez wątpienia treść postanowień konkretnej umowy, w ramach której realizowana jest inwestycja.

Diabeł tkwi w szczegółach

Sąd Najwyższy swoje rozstrzygnięcie wydał na podstawie stanu faktycznego, w którym strony związane były umową opartą o wzorzec umowny FIDIC. W ocenie Sądu Najwyższego, klauzula 20.1 FIDIC nie nakłada na generalnego wykonawcę ograniczeń w zakresie dochodzenia roszczeń na podstawie powszechnie obowiązujących przepisów, ponieważ aby ograniczenie obowiązywało, strony musiałyby w umowie wyrazić je wprost. Można zatem uznać, że pomimo formalnego braku związania sądów powszechnych orzeczeniami Sądu Najwyższego, można z dużym prawdopodobieństwem przyjąć, że wykładnia klauzuli 20.1 FIDIC dokonana przez Sąd Najwyższy będzie siłą autorytetu w sposób istotny oddziaływać na sądy powszechne. W zakresie inwestycji realizowanych w oparciu o umowy zawierające niemodyfikowaną klauzulę 20.1 FIDIC sytuacja jest więc stosunkowo jasna. Odmiennie przedstawia się jednak kwestia umów „inspirowanych” wzorcem FIDIC, które zawierają podobne (ale nie identyczne) uregulowania obejmujące umowne terminy zawite. Jak bowiem zaznaczył Sąd Najwyższy, strony mogą objąć zakresem umownych terminów zawitych również odpowiedzialność inwestora opartą o przepisy ustawy. Wracając do analogii piłkarskiej – w doliczonym czasie gry strona inwestorska zdobywa zatem rzutem na taśmę gola „na remis” – 2:2. Inwestorzy, mając świadomość istnienia omawianego wyroku, coraz częściej zawierają bowiem w umowach o roboty budowlane postanowienia, które mogą być uznane za spełniające podany przez Sąd Najwyższy warunek wyraźnego i jednoznacznego objęcia umownym terminem zawitym roszczeń innych niż opartych o treść samej umowy.

Trudność w dokonaniu oceny, czy brzmienie konkretnego postanowienia umownego zawierającego umowny termin zawity wyłącza również odpowiedzialność inwestora w zakresie, na przykład, bezpodstawnego wzbogacenia wynika w znacznej mierze ze sposobu wykładni klauzuli 20.1 FIDIC dokonanej przez Sąd Najwyższy. Klauzula ta bowiem, pomimo jej stosunkowo rygorystycznego brzmienia:

Jeżeli Wykonawca nie da powiadomienia o roszczeniu w ciągu takiego okresu 28 dni, to Czas na Wykonanie nie będzie przedłużony, Wykonawca nie będzie uprawniony do dodatkowej płatności, a Zamawiający będzie zwolniony z całej odpowiedzialności w związku z takim roszczeniem. W przeciwnym razie będą miały zastosowanie poniższe postanowienia niniejszej Subklauzuli.

– uznana została za niewystarczającą do wyłączenia odpowiedzialności inwestora z tytułu bezpodstawnego wzbogacenia w przypadku niedotrzymania przez generalnego wykonawcę określonej w umowie procedury.

Jak stwierdził Sąd Najwyższy:

Nie ma bowiem podstaw do przyjęcia, że klauzula 20.1, w razie niedochowania przewidzianego w niej terminu, wyłączała także odpowiedzialność zamawiającego w oparciu o przepisy o bezpodstawnym wzbogaceniu, które stanowią odrębną, ustawową, pozakontraktową podstawę odpowiedzialności i jej wyłączenie w drodze umowy (art. 473 k.c.) musiałoby być wyraźne i jednoznaczne. Wyłączenie takiej odpowiedzialności nie wynika z treści ani uzasadnionego społecznie i gospodarczo celu tej klauzuli.

Klauzula 20.1 FIDIC była i jest powszechnie krytyko- wana jako nakładająca na generalnego wykonawcę nieuzasadniony ciężar w zakresie obowiązku powiadomienia inwestora o roszczeniu w bardzo krótkim, jak na standardy prac budowlanych, czasie. Krytyka ta wynikała jednak przede wszystkim z tego, że klauzula 20.1 FIDIC jest zbyt rygorystyczna, gdyż odnosi się wprost do „całej odpowiedzialności w związku z takim roszczeniem” i oczywiste jest, że w swoim założeniu ma na celu (słusznie czy niesłusznie) maksymalnie utrudnić dochodzenie roszczeń przez generalnego wykonawcę, który nie zachował procedury wynikającej z umowy. Wykładnia klauzuli 20.1 FIDIC dokonana przez Sąd Najwyższy poszła tymczasem w zupełnie odmiennym kierunku. Sąd Najwyższy stwierdził, że o ile strony mogą zawrzeć w łączącej je umowie o roboty budowlane bardzo rygorystyczne postanowienia co do umownych terminów zawitych skutkujące potencjalnie całkowitym wyłączeniem możliwości dochodzenia przez generalnego wykonawcę roszczeń za wykonane roboty dodatkowe (w tym również w oparciu o bezpodstawne wzbogacenie), o tyle krytykowana jako nadmiernie rygorystyczna klauzula 20.1 FIDIC w ocenie Sądu Najwyższego okazała się paradoksalnie „niewystarczająco rygorystyczna”, aby taki efekt osiągnąć. Można powiedzieć, że klauzula 20.1 FIDIC pozostaje w ramach dokonanej wykładni Sądu Najwyższego, z punktu widzenia interesów inwestora, „nieszczelna”. Pozostawia bowiem generalnemu wykonawcy drogę do dochodzenia dodatkowego wynagrodzenia na zasadach ogólnych.

Wpływ wyroku SN na treść umów o roboty budowlane

Przed wydaniem omawianego wyroku strony umów o roboty budowlane zawierających umowne terminy zawite pozostawały często w niepewności co do tego, czy konstrukcja ta jest w ogóle prawnie dopuszczalna. Po jego wydaniu natomiast pozostają one często w niepewności co do tego, czy brzmienie konkretnych postanowień umownych w sposób wystarczająco jednoznaczny wyłącza odpowiedzialność inwestora na gruncie podstaw kodeksowych, na przykład, z tytułu bezpodstawnego wzbogacenia. Z omawianego wyroku wynika, że tak pozornie szerokie sformułowanie jak „zwolnienie z całej odpowiedzialności” w zakresie „dodatkowej płatności” warunku tego nie spełnia. Z tego względu w umowach przygotowywanych przez inwestorów pojawiać zaczęły się klauzule, które „nawiązują” swoją treścią do wyrażonego przez Sąd Najwyższy wymogu wyraźności i jednoznaczności.

Funkcjonujące w obrocie umowy o roboty budowlane „inspirowane” wzorcem FIDIC charakteryzują się w tym aspekcie dużą różnorodnością. Posłużyć się można kilkoma hipotetycznymi klauzulami w kontekście oceny ich skuteczności w przeciwdziałaniu dochodzenia przez generalnego wykonawcę roszczeń za roboty dodatkowe w oparciu o bezpodstawne wzbogacenie.

Przykład pierwszy:

wygaśnięcie oraz zrzeczenie się możliwości dochodzenia przez generalnego wykonawcę wszelkich roszczeń opartych zarówno o postanowienia umowy, jak i ogólne zasady odpowiedzialności

Czy takie sformułowanie spełniać będzie warunek wyraźności i jednoznaczności wynikający z omawianego wyroku Sądu Najwyższego? Czy może konieczne jest bezpośrednie doprecyzowanie, że zakresem umownego terminu zawitego objęte są również roszczenie oparte o bezpodstawne wzbogacenie (art. 405 KC)?

Przykład drugi:

wygaśniecie oraz zrzeczenie się możliwości dochodzenia przez generalnego wykonawcę roszczeń odszkodowawczych opartych zarówno o postanowienia umowy, jak i powszechnie obowiązujące przepisy prawa, w tym w szczególności przepisy dotyczące bezpodstawnego wzbogacenia

Czy objęcie zakresem umownego terminu zawitego konkretnie „roszczeń odszkodowawczych” (a nie wszelkich roszczeń) skutecznie zamknie drogę do dochodzenia przez generalnego wykonawcę dodatkowego wynagrodzenia na podstawie przepisów o bezpodstawnym wzbogaceniu, pomimo bezpośredniego odniesienia do tej instytucji? Z jednej strony przykładowa klauzula odnosi się wprost do tej podstawy prawnej, z drugiej zaś roszczenie oparte o art. 405 KC nie ma charakteru stricte odszkodowawczego – jest ono w doktrynie określane jako roszczenie restytucyjne, a więc pomimo pewnych podobieństw, zasadniczo odrębne od roszczenia odszkodowawczego.

Jak widać na podstawie przytoczonych powyżej przykładów, wyrażony w omawianym wyroku wymóg wyraźnego i jednoznacznego doprecyzowania zakresu „oddziaływania” umownego terminu zawitego może otwierać pole do interpretacji klauzul opartych o tę konstrukcję prawną. W konsekwencji, strona dążąca do wprowadzenia tego rodzaju postanowienia umownego powinna bardzo starannie sformułować jego treść, a strona realizująca dokładnie oszacować ryzyka przy tego typu klauzulach. W przypadku bowiem klauzuli „nieszczelnej”, może okazać się, że zastrzeżony umowny termin zawity w razie sporu sądowego nie wywrze spodziewanego skutku, albo wywrze skutek jedynie częściowo. Co ważne, „szczelność” konkretnej klauzuli weryfikuje tak naprawdę dopiero spór sądowy. Metodą sądowej „selekcji naturalnej”, a także wraz ze wzrostem świadomości w tym zakresie po stronie inwestorów, spodziewać się można pojawiania w nowych wzorcach umów klauzul, które mają szanse poważnie utrudnić lub nawet uniemożliwić generalnym wykonawcom dochodzenie objętych nimi roszczeń.

W kontekście faktycznej „szczelności” umownych terminów zawitych nie sposób nie wspomnieć również o pozostającym poza zakresem tego artykułu aspekcie ich potencjalnej sprzeczności z zasadami współżycia społecznego i dobrymi obyczajami, jak również możliwości powołania się na nadużycie prawa podmiotowego. Kwestie te mogą mieć istotny wpływ na faktyczną efektywność klauzul zawierających umowne terminy zawite, są to jednak zagadnienia, które ze względu na swoją obszerność nie były przedmiotem analizy w ramach tego artykułu.

Wnioski dla inwestorów i generalnych wykonawców

Podsumowując powyższe rozważania, z punktu widzenia inwestorów kluczowe znaczenie w zakresie skuteczności zastrzeżenia umownych terminów zawitych ma staranne skonstruowania konkretnego postanowienia umownego w taki sposób, aby ograniczyć ryzyko późniejszego sporu o zapłatę na gruncie obowiązujących przepisów.

Z punktu widzenia generalnych wykonawców bardzo istotne jest natomiast uniknięcie błędnego przekonania, że „budowa ma dobrze budować, a prawnicy na koniec znajdą możliwość skutecznego rozliczenia roszczeń”. Wyrok Sądu Najwyższego z 23 marca 2017 r. w momencie jego wydania był w krótkiej perspektywie bez wątpienia dla generalnych wykonawców korzystny. Zrealizowane, ale nierozliczone, a także będące w toku umowy o roboty budowlane stosunkowo rzadko zawierały bowiem w tamtym czasie „szczelne” (to jest określone wyraźnie i jednoznacznie) umowne terminy zawite obejmujące swoim zakresem również odpowiedzialność na zasadach ogólnych. Mówi się, że przyzwyczajenie jest drugą naturą człowieka. Trudno zatem dziwić się, że jeżeli generalny wykonawca od wielu lat jest w stanie skutecznie egzekwować wynagrodzenie za roboty dodatkowe pomimo liberalnego traktowania treści zawiłych, nieprzystających do realiów budowlanych umów narzucanych przez inwestorów, może powstać po jego stronie poczucie, że realizując kolejną inwestycję również tak będzie. Wraz z upowszechnianiem się „szczelnych” klauzul zawierających umowne terminy zawite rośnie jednak szansa wystąpienia sytuacji, w której dotychczasowe podejście zostanie skutecznie zakwestionowane i generalny wykonawca nie uzyska wynagrodzenia za wykonane roboty dodatkowe. W przypadku dużych kontraktów budowlanych może to wiązać się z poważnymi stratami finansowymi, których dałoby się uniknąć stosunkowo niewielkim kosztem.